Rozbój, którego nie było
To miało być przestępstwo doskonałe. Pod koniec ub. roku młody mężczyzna zawiadomił policję w Sieradzu, że przed jednym z banków został napadnięty, w wyniku czego skradziono mu 18 tys. zł należących do firmy, w której pracował. Śledztwo pozwoliło udowodnić, że rozboju tak naprawdę nie było.
Sprawą zajmowali się sieradzcy "kryminalni". Funkcjonariusze od początku mieli wątpliwości co do wersji podawanej przez pokrzywdzonego. W czasie następnych kilku miesięcy śledczy przyjęli kilka wersji wydarzeń, które potem skrzętnie weryfikowali. Policjanci nabrali w końcu pewności, że wersja z napadem została przez zgłaszającego przestępstwo wymyślona. W połowie lipca br. podczas kolejnej wizyty w sieradzkiej komendzie 25-latek nie potrafił wytłumaczyć kolejnych wątpliwości, czy też obalić przedstawionych mu przez policjantów argumentów.
W trakcie rozmowy przyznał się do sfingowania napadu. Jak powiedział tego dnia, gdy dostał od szefa 18 tysięcy zł postanowił, że przywłaszczy pieniądze. Ułożył sobie w głowie całą legendę i aby ją uwiarygodnić popsikał się gazem pieprzowym. Następnie wysiadł z samochodu i zadzwonił na policję. Jak się okazało pieniądze były potrzebne 25 latkowi na spłatę długów. Za przywłaszczone złotówki kupił też radio samochodowe; resztę przeznaczył zaś na bieżące wydatki.
Sieradzanin będzie teraz odpowiadał za powiadomienie policji o niepopełnionym przestępstwie oraz za przywłaszczenie mienia i składanie fałszywych zeznań.