Brzoza niezgody?

Przemysław Wieczorek sprawę przedstawił najpierw w mediach społecznościowych.

Co to za drzewo?

Brzoza brodawkowata o obwodzie 117 centymetrów rosnąca na działce przy ulicy Armii Krajowej 8 w Sieradzu. Drzewo sięgało wysokością czwartego piętra. I jak podkreśla pan Przemysław, niesłusznie zostało wycięte.
- Na to drzewo była dwukrotnie wydana odmowna decyzja na wycięcie. I to drzewo było wycięte przez niedopatrzenie albo nieprofesjonalizm jednego z pracowników, który do dziś piastuje wysoką funkcję w spółdzielni. Żadne konsekwencje nie zostały wyciągnięte. Zgłosiłem się w marcu ubiegłego roku do pani prezes spółdzielni mieszkaniowej w Sieradzu czy podejmie jakieś działania ku wyjaśnieniu tej sprawy. I kto, za czyje pieniądze urządził ogródek.

Stefania Gąsiorowska - prezes Sieradzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej - zarządziła, aby sprawdzić czy są informacje na temat wycinki tego drzewa. Wśród dokumentów, które posiada spółdzielnia nie znaleziono zlecenia wycinki drzewa ani faktury za jego wycinkę.

Odmowa wycinki

Z posiadanej dokumentacji wynika, że spółdzielnia wystąpiła o zgodę na wycinkę drzew w listopadzie 2012 roku. Decyzje zostały wydane w styczniu i lutym 2013 roku. Wśród decyzji były również decyzje odmowne, które spółdzielnia oraz mieszkańcy zaskarżali. Ostatecznie wycinki drzew dokonała firma Drewzel z Łasku, która dokonała wycinki 19 drzew zgodnie z dostarczoną mapą.
Na wycinkę drzewa, o którym wspomina pan Przemysław, zezwolenia nie było. Spółdzielnia przeprowadziła wewnętrzne postępowanie dwukrotnie. Pierwsze w 2018 roku, a drugie w roku bieżącym.
- Pracownik administracji, który mnie o tym poinformował, wskazywał odpowiedzialność swojego kolegi z działu. Ja była w lekkim szoku, bo rok 2018 to jest 5 lat po zdarzeniu. Próbowałam uzyskać informacje od pracowników administracji, wszyscy twierdzą, że nie mają informacji na ten temat. Pan Przemysław wskazywał, że to było świadome działanie, że pracownik, który od miesiąca był administratorem źle oznaczył drzewo. Przeprowadziłam postępowanie wewnętrzne. Ustaliłam, że nie było zlecenia ani faktury. Wiele czasu poświęciłam na myślenie, bo mój rozmówca działał dalej.

Pan Przemysław zgłosił sprawę do Urzędu Miasta Sieradza.
- Znając to, jak spółdzielnia postępowała skrupulatnie w niektórych tematach, chciałem udowodnić, że są poważniejsze sprawy, których się nie wyjaśnia niż to czy klatka schodowa została posprzątana skrupulatnie. Miałem związek ze spółdzielnią 8 lat. Jeżeli ktoś z kierownictwa się nie zgadza z moją notatką. Najważniejsze było wyjaśnienie dlaczego osoba, która popełnia tak wielki błąd, osoba która ukrywa ten błąd, nadal jest pionierem w wykonywaniu zleceń spółdzielni.

Kara dla SSM

Urząd Miasta Sieradza nałożył na Sieradzką Spółdzielnię Mieszkaniową karę w wysokości 7 020 złotych.

- Sprawdziliśmy raz jeszcze dokładnie dokumentację, po uzyskaniu decyzji z miasta o nałożeniu na nas kary. Przejrzeliśmy orzecznictwo w tej sprawie, wśród wyroków można znaleźć informację o tym, że żeby nałożyć karę na właściciela nieruchomości trzeba udowodnić albo uprawdopodobnić, że dołożył "jakby swojej ręki" do tego zdarzenia. Nie mogę zweryfikować wewnętrznie tej informacji, bo nie ma odpowiedzialnej osoby, ale nie ma w spółdzielni śladów ani fizycznych, ani finansowych, że takie działanie było za naszą zgodą. - mówi Stefania Gąsiorowska

Czy mieszkańcy poniosą koszty kary?

W komentarzach pod publicznym postem na facebook'u mieszkańcy wyrażają swoje zaniepokojenie tym, że to oni będą musieli ponieść koszty kary, która została nałożona na SSM.

Stefania Gąsiorowska, zapewnia, że po uprawomocnieniu się decyzji, koszta poniesie wspólnie z kierownikiem działu. Jednak, jak podkreśla, ciężko mówić o ostatecznej decyzji dzisiaj.

- Bo nie wiadomo czy osoba, w którą chce ugodzić pan Przemek będzie jeszcze pracowała, nie wiadomo czy ja będę jeszcze pracowała. To jest kwestia przyszłości. Na pewno podejmuję o tym Radę Nadzorczą, będzie miała pełną informację na ten temat i będzie wiedziała, że musi zarządzających rozliczyć.

Kto ma rację?

- Ktoś wycina drzewo, które nie nadaje się do wycięcia. Mówimy szeroko o ochronie przyrody. Mówi się, że Sieradz jest zabetonowany. Wiadomo, nowo posadzone drzewa są mniejsze niż te stare. Ktoś wyciął drzewo i z pełną świadomością ukrył ten fakt. - oburza się pan Przemysław.

- Według opinii, którą uzyskałam mieszkańcy są zadowoleni ze stanu, w jakim ta nieruchomość się znajduje. Drzewa nic nie przywróci. To jest prawda. Myślę, że kilkanaście a nawet kilkadziesiąt krzewów i drzewek, jego rolę biologiczną przejęło na pewno. Estetycznie walory się znacznie poprawiły. Dziwnie brzmi, że to jest tajemnicą, kto nam zrobił taki prezent. Można się domyślać, że jest to ktoś kto popełnił błąd. Na pewno nie zrobił tego, wskazywany przez byłego administratora, drugi kolega z administracji. - twierdzi prezes Sieradzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej.